COVID-19 versus Uberkasta – korona absurdy w placówkach systemu

kwiecień 2021

Kuratorzy sądowi ubrani w foliowe antycovidowe ubrania

Polskie sądownictwo w dobie pandemii COVID-19 zamknęło się na obywateli. Stosowane w sądach zabezpieczenia są nadmierne i często absurdalne. Wydawane są na to miliony złotych.

Jestem ojcem dwójki dzieci, od których alienuje mnie ich matka. Matka właścicielka nie wydaje dzieci na kontakty a V Wydział Rodzinny Sądu Rejonowego Warszawa Praga Północ ma to głęboko gdzieś. Polskie sądownictwo rodzinne to szowinizm, feminizm i zło. Taką opinię głoszę publicznie i prywatnie. W rewanżu Sąd Apelacyjny w Warszawie ukarał mnie konieczną obecnością kuratora podczas moich kontaktów z dziećmi.

Kurator Artur Pięta idzie owinięty w foliowe ubranie bo sąd Praga Północ tak kazał
Kurator w antycovidowym ubranku (kolekcja: wiosna 2020)

W strachu przed tym, że kuratorzy sądowi mogą zostać potencjalnie zarażeni koronawirusem przez zwykłych ludzi, władze Sądu Rejonowego Warszawa Praga Północ postanowiły przebierać ich jak medyków w jednorazowe foliowe ubrania przypominające kombinezony personelu karetek ratunkowych. Na załączonym zdjęciu widać tak właśnie ubranego kuratora.

Od prawie pół roku kuratorzy – przebierańcy pojawiają się na moich kontaktach. Ubrani są od góry do dołu w foliowe kombinezony z kapturem na głowie. Oczywiście są również w chirurgicznych maskach. Ostatnio też dostrzegłem wersję letnią kombinezonów polegającą na tym, że zamiast folii wykorzystano agrowłókninę. Agrowłóknina jest lepsza na upały bo przepuszcza powietrze. Wątpię by odsiewała z niego koronawirusy.

Całą ta maskarada wygląda idiotycznie i cholernie zwraca uwagę wszystkich ludzi dookoła. Na takiego pajaca kuratora wszyscy się patrzą. Na moje próby kontaktów z dziećmi przychodzą właśnie tacy kuratorzy przebierańcy. Idąc z takim kuratorem przebierańcem ma się gwarancję, że będzie się omijanym przez ludzi szerokim łukiem. Każdy myśli, że kurator to medyk a ja obok zapewne mam koronawirusa. Myślą, że idziemy razem do karetki pogotowia. Wszyscy schodzą nam z drogi z przerażeniem na twarzy. Co za absurd! Moje dzieci na kontakty nie wychodzą bo zabroniła im tego matka właścicielka, więc ja na razie nie musiałem pokazywać się z takimi przebierańcami koło mojego bloku. Wtedy byłbym zapewne traktowany przez sąsiadów jak trędowaty.

Kuratorskie antycovidowe ubranie to absurd. Ja bym tego nigdy na siebie nie założył ale kuratorzy boją się władz sądowych i robią z siebie publicznie pajaców. Zostali chyba mocno zastraszeni. Na moje kontakty przychodzi 6 różnych kuratorów. Każdy z nich sporządza notatkę ze swojej obecności. Od pół roku każda z tych notatek zawiera to samo dodatkowe zdanie: „W związku z ogłoszonym na terenie naszego kraju stanu epidemii przez Ministra Zdrowia na kontakty stawiłam się w kombinezonie sanitarnym, w maseczce oraz w rękawiczkach jednorazowych, w które zaopatrzył mnie Sąd.” Takie zdanie jest nieodłącznym elementem każdej notatki kuratorskiej, bez względu na to, który kurator ją sporządził. Po co to ciągle pisać. Wygląda na to, że stawienie się bez antycovidowego ubrania jest chyba karane dyscyplinarnie.

Władze sądu kompletnie nie pomyślały o tym, że chodzenie po mieście z dziećmi w asyście takiego kuratora-medyka to tak jakby chodzić z wielkim szyldem, że ma się koronawirusa. Może ten kto to wymyślił niech sam sobie pochodzi z takim przebierańcem i dziećmi po osiedlu, na którym mieszka, tak żeby go wszyscy sąsiedzi widzieli. Wtedy może pomyśli trochę o innych a nie tylko o sobie i dobrostanie uberkasty.

Szwendanie się po mieście czyli jak złożyć pismo w Sądzie Okręgowym w Warszawie

Któregoś dnia pandemii COVID-19 przyszło mi złożyć pisma procesowe w Sądzie Okręgowym w Warszawie. Postanowiłem złożyć pisma w biurze podawczym osobiście. Były to pisma związane z postępowaniami II instancji więc udałem się do siedziby wydziałów odwoławczych na Płockiej.

Pani kurator, ojciec i dziecko w ubraniach Ku KLux Klan na wspólnym kontakcie
Obecna kolekcja ubrań dla kuratorów zapewne inspirowana była kuratorami z KKK

Na miejscu okazało się, że pism ode mnie nie przyjmą bo ze względu na koronawirusa pisma przyjmuje teraz tylko siedziba główna Sądu Okręgowego w Warszawie przy Solidarności. Wsiadłem więc w samochód i pojechałem na Solidarności, gdzie z kolei okazało się, że wszedłem nie tym wejściem co trzeba, gdyż ze względu na koronawirusa uruchomione jest specjalne antycovidowe wejście dla składających pisma. Wyszedłem więc i wszedłem specjalnym wejściem antycovidowym, które było 20 metrów dalej. Potem zostałem wypytany przez strażnika i w końcu pozwolono mi złożyć pisma. Po drodze spotkałem całą masę osób krążących pomiędzy budynkami, wydziałami i wejściami. Co za idiotyzm. Przecież w ten sposób się właśnie roznosi zarazę. Ja musiałem nagadać się z 5 kolejnym strażnikami zanim złożyłem pismo.

Zastanawiałem się potem, po co robić dwa wejścia skoro oba były tak samo zabezpieczone antycovidowo. Zrozumiałem, że jedno wejście jest dla nadzwyczajnej kasty a drugie dla takich jak ja, czyli dla zwyczajnych ludzi. Jest to logiczne podejście. Zwykli ludzie mieszkają w blokach, jeżdżą komunikacją publiczną i pracują w różnych niesterylnych miejscach. Mogą więc potencjalnie roznosić więcej wariantów wirusa niż odizolowana od świata kasta.

Chińskie termometry bezdotykowe za 47,79 zł

Według Światowej Organizacji Zdrowia jednym z pierwszych symptomów COVID-19 jest wysoka temperatura. W związku z tym ochrona warszawskich sądów dostała z przydziału chińskie termometry, które na moim bazarku można kupić za 47,79 zł. Przetestowałem te same termometry na moich dzieciach, póki razem z ich matką nie wyfrunęły z rodzinnego gniazdka. Termometry Made in China wskazują bzdury, gdy bateryjka warta kilka złotych jest na wyczerpaniu, a więc poniżej 50% pojemności. Zresztą po wymianie bateryjki też już nie wskazują tak jak na początku. Na marginesie dodam, że podobny problem jest z zalecanym obecnie przez medyków pulsoksymetrami. Mam dostęp do dwóch takich samych nowych pulsoksymetrów od tej samej popularnej firmy. Jeden wskazuje zawsze o kilka procent SpO2 mniej niż drugi np. 96% i 91%. W jednym są po prostu bardziej zużyte baterie niż w drugim i tak to działa.

Chińskie termometry i tym podobny sprzęt na bateryjki, to zwykłe atrapy. Przykładowo, w jednym z sądów w Warszawie (adres do wiedzy redakcji), któregoś dnia na wejściu rypnęło mi 41 stopni według Celsjusza. Pan z ochrony rozbawiony rzucił do mnie: „ale się Pan nagrzał. Wyszło Panu 41°C”. Oczywiście wszedłem bez problemu, bo pan stwierdził, że chiński termometr się zawsze myli. Z kolei w innym sądzie, wchodziłem raz mając temperaturę 38°C spowodowaną przebytym zabiegiem. Pan ochroniarz nawet nie zareagował na odczyt z termometru, a więc prawdopodobnie pokazał mu zaniżoną temperaturę albo pan przestał już reagować na wskazania chińskiego badziewia.

W jeszcze innym sądzie szarpnęli się na większą i droższą wersję chińskiego sprzętu do mierzenia temperatury (taki termometr za 115 zł) ale pomiar znowu był do bani. Przy pomiarze na skroni wyskakiwało mi ponad 38 °C, a na przegubie 36 °C. Tym razem panowie z ochrony mocno spanikowali, ale i tak wszedłem. Chyba lepiej byłoby zainwestować w termometry bezdotykowe na stojaku bo one mogą być zasilane z sieci. Dodam, że jeden sąd okręgowy wydaje od 2 do 3 mln zł rocznie na zabezpieczenia antycovidowe.

Błędy we wskazaniach temperatury można zresztą wykorzystać procesowo. Jeżeli ktoś ma rozprawę (na przykład karną) i nie chce żeby się odbyła to powinien nagrzać się mocno na słońcu przez szybę w samochodzie, a potem jeszcze trochę przebiec w celu spocenia. Chiński termometr wywali mu niezłą gorączkę na wejściu. Jeżeli powie dodatkowo, że ma suchość w gardle i czuje się osłabiony to wówczas ma rozprawę z głowy, a może nawet dodatkowo zrobią mu testy na koronawirusa za friko!

Strony procesu w klatkach

W Sądzie Okręgowym Warszawa Praga strony procesu zamykane są podczas rozprawy w szklanych pancernych klatkach tak by podczas mówienia nie opluły składu orzekającego. Po rozprawie klatka a bardziej akwarium jest zapewne myte i ozonowane. Dzięki temu uberkasta może być pewna, że nie zarazi się od plebsu Covidem.

COVID-19: wirus SARS-COV-2 i umierająca komórka płuc
COVID-19: wirus SARS-COV-2 i umierająca komórka płuc

Akta i dokumenty na kwarantannach

Zagrożenie dla uberkasty stanowić mogą również zwykłe kartki. Nie wiadomo przecież do końca jaką zarazę nosi w sobie autor pisma. Uberkasta doszła więc do wniosku, że pisma należy poddawać kwarantannie. W efekcie pismo po złożeniu trafia na kwarantannę. Do niedawna kwarantanna dokumentów trwała 3 tygodnie. Obecnie skrócono to do kilku dni.

Przeglądając kiedyś akta sprawy zauważyłem również, że pisma zostały spryskiwane jakimś dziadostwem, pewnie alkoholem przemysłowym aby dodatkowo wytłuc potencjalny atak biologiczny. Widać to było po rozmytym druku na niektórych kartkach. Taki druk można rozpuścić obficie spryskując pismo wysokoprocentowym alkoholem. Dopiero jak wszystkie zarazy na pismach wyzdychają może je wziąć do ręki sędzia uberkasty.

Podobnie kwarantannie poddawane są całe akta. Po przekazaniu ich z jednego sądu do drugiego oraz po przejrzeniu ich w czytelni przez zwykłego człowieka, pracownicy administracyjni je dezynfekują, ozonują i wysyłają na kwarantannę. Jakby tego było mało sędzia uberkasty dotyka pism i akt tylko w rękawiczkach. Dzięki temu może mieć większą pewność, że pozostaje w optymalnej izolacji od zwykłych roznosicieli zarazy.

Komenda Policji na ulicy Wilczej nie stosuje się do rygoru w czasach pandemii Covid 19

Mocno krytykuje reżim Prawa i Sprawiedliwości w swoich artykułach na tym portalu. W rewanżu jestem nękany przez reżimową Prokuraturę Rejonową Warszawa Śródmieście oraz ich policjantów wezwaniami na komendę policji politycznej przy ulicy Wilczej 21 w Warszawie. Podczas moich przesłuchań na komendzie policji na Wilczej mogę chociażby ocenić stan zabezpieczenia antycovidowego w dobie rozprzestrzeniania się wirusa SARS CoV-2. Z moich obserwacji wynika, że policjanci z Komendy Policji na Wilczej kompletnie nie przestrzegają zaleceń rządu i po prostu przyczyniają się swoim działaniem do rozwoju pandemii.

Zostałem ostatnio wezwany na komendę przy ulicy Wilczej w okresie intensywnej ekspansji koronawirusa. W maleńkiej poczekalni tłum ludzi. Nikt nie sprawdza temperatury ani żadnych innych objawów. Można wejść z kaszlem, mając 40 stopni i żaden policjant nie zareaguje. Dyżurny jest schowany w szklanym akwarium oblepionym poradnikami co zrobić gdy dojdzie do przestępstwa. Po prostu jakby koronawirus tam nie istniał. Pani aspirant, która miała mnie przesłuchiwać wyszła do mnie kompletnie bez żadnej maseczki. Na pytanie: czy nie powinniśmy być w maseczkach? usłyszałem – jak Pan chce może Pan sobie założyć.

Byłem przesłuchiwany w pokoju na ostatnim piętrze. Podróż windą półtora metra na półtora w kilka osób bez żadnych masek, bez niczego. Przesłuchanie również w ciasnym pokoju bez żadnych masek. Na korytarzach mnóstwo ludzi. Do pokoju przesłuchań ciągle ktoś wchodzi. Nikt nie ma maski ani przyłbicy. Kompletne olewanie wszelkich zasad bezpieczeństwa antycovidowego.

Po jakimś czasie zadzwoniłem więc do sekretariatu komendanta jednostki policji z ulicy Wilczej w Warszawie. Chciałem zapytać dlaczego nie stosuje się tam kompletnie żadnych zasad bezpieczeństwa antycovidowego. Pani z sekretariatu nie poprosiła komendanta do telefonu bo niby miał konferencję. Wypytała mnie natomiast dokładnie o sprawę w związku, z którą byłem wzywany oraz o moje dane osobowego. Pan komendant miał niby oddzwonić ale nie oddzwonił. Oddzwonił natomiast oficer dyżurny i próbował mnie zastraszyć w związku z moją sprawą. Wypytywał gdzie aktualnie przebywam i że mogą po mnie podjechać lub zgarnąć mnie z ulicy. Taka była reakcja na moją dociekliwość. Krótko rzecz ujmując postanowili mnie aresztować za to, że śmiem ich pytać o bezpieczeństwo antycovidowe. Pytałem, gdyż mój 80-letni ojciec, którym się opiekuje, jest osobą schorowaną, natomiast zgodnie z art. 165 KK:

§ 1. Kto sprowadza niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia wielu osób albo dla mienia w wielkich rozmiarach powodując zagrożenie epidemiologiczne lub szerzenie się choroby zakaźnej albo zarazy zwierzęcej lub roślinnej, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.

§ 3. Jeżeli następstwem czynu określonego w § 1 jest śmierć człowieka lub ciężki uszczerbek na zdrowiu wielu osób, sprawca
podlega karze pozbawienia wolności od lat 2 do 12.

Policja z Komendy Rejonowej na Wilczej nie stosując żadnych zabezpieczeń antycovidowych przyczynia się do szerzenia wirusa SARS CoV-2, co może skutkować śmiercią moją lub osób, z którymi się spotykam.

Korona-wakacje, czyli jak przyspieszyć rozwój pandemii za pomocą Bonu Turystycznego+

Na marginesie warto dodać coś o czym nikt, w kontekście rozwoju pandemii, jak dotąd nie mówił. Chodzi o tzw. Bon Turystyczny, który ekipa Prawa i Sprawiedliwości zafundowała polskim rodzinom by podlizać się przed wyborami 2020 roku. Wybierano prezydenta kraju. Został nim Andrzej Duda, który startował pod hasłem: „Andrzej Duda da Ci cuda!”.

Prawo i Sprawiedliwość przed każdymi wyborami rozdaje pieniądze budżetowe na lewo i prawo by przekupić wyborców i zachęcić do głosowania na nich. Przed wyborami prezydenckimi A.D. 2020 były to: 14 Emerytura+, Bon Turystyczny+ oraz Wozy Strażackie+. W kontekście pandemii interesujący jest Bon Turystyczny. W ramach Bonu Turystycznego przyznawane jest po 500 zł na każde dziecko do wykorzystania na terenie Polski w: hotelu, pensjonacie czy biurze podróży. Bon można było wykorzystywać już od 1 sierpnia 2020 roku, a więc w momencie rozpędzania się pandemii COVID-19. Do natychmiastowego wykorzystania Bonu Turystycznego zachęcały wypowiedzi polityków np. premiera Mateusza Morawieckiego, że wirus SARS COV-2 jest w odwrocie i nie trzeba się go już bać.

Tłumy na szlaku w Górach Stołowych realizują Bon Turystyczny od PiS-u ignorując wirusa Covid-19
20.08.2020 r – Tłumy na szlaku w Górach Stołowych, czyli jak rozprowadzić SARS COV-2 za pomocą akcji Bon Turystyczny+

Efekt akcji Bon Turystyczny+ był taki, że w sierpniu 2020 r. miliony rodzin z dziećmi ruszyło w Polskę by ową pisowska zapłatę za głosowanie na Andrzeja Dudę zdyskontować. Polacy nie wierzą władzy i postanowili wykorzystać Bon Turystyczny jak najszybciej, póki jeszcze jest to możliwe. Prawie 70% beneficjentów zadeklarowało wykorzystanie bonu od razu. W efekcie sierpień 2020 roku okazał się najlepszy dla polskiej turystyki krajowej od lat.

W czasie rozpędzającej się pandemii COVID-19 w kurortach turystycznych pojawiły się tłumy ludzi. Na wakacje w jednym czasie ruszyły miliony rodzin z dziećmi, które jak wiadomo są najlepszym transmiterem SARS COV-2. I tak oto rząd Prawa i Sprawiedliwości za pomocą akcji Bon Turystyczny+ zafundował nam przed sezonem jesiennym rozprowadzenie wirusa SARS COV-2 po całej Polsce. Wirus dotarł do miast, miasteczek i wsi całej Polski. Ludzie z różnych rejonów kraju stłoczyli się razem w kurortach turystycznych i powymieniali wirusem SARS COV-2. Potem wszyscy wrócili z tych korona-wakacji do swoich miejsc zamieszkania. Sytuacja idealna do rozwoju pandemii.

A potem przyszła deszczowa jesień 2020 r. i mieliśmy w Polsce blisko 30 000 zakażeń na dobę. Tylko cztery kraje w Europie miały gorsze wskaźniki umieralności na COVID-19: Czechy, Rumunia, Węgry i Belgia. A przecież na początku lata byliśmy jednym z krajów odpornych na pandemię. Jesienią było odwrotnie. Według mnie główną przyczyną takiego rozwoju pandemii w Polsce były wówczas właśnie sierpniowe i wrześniowe korona-wakacje z Bonem Turystycznym od Prawa i Sprawiedliwości.

W sezonie zimowym 2020-21 rząd zamknął już pensjonaty, hotele i biura podróży dla beneficjentów Bonu Turystycznego+. Zamknęli nawet stoki narciarskie ale tu z odsieczą pospieszył Pan Prezydent Duda Andrzej, który nie wyobraża sobie prezydentury bez nart. Pan Prezydent kazał rządowi stoki narciarskie otworzyć i pojechał poszaleć na nartach. Po jego powrocie, stoki zostały zamknięte na nowo.


Domek prezydenta Andrzeja Dudy, obok stoku w Wiśle.

Przeczytaj również:
Przeczytaj również:
Don`t copy text!