Prokuratura Rejonowa Warszawa Śródmieście – główna komórka aparatu represji

Prokuratura Rejonowa Warszawa Śródmieście obsadzona prokuratorami na telefon od Zbigniewa Ziobry

Prawo i Sprawiedliwość i jej satelita Solidarna (vel Suwerenna) Polska to partie, które nie są w stanie wygrać wyborów bez grupowego korumpowania wyborców oraz represjonowania tych, których przekupić się nie da. Coraz większa liczba obywateli przekupić jednak się nie daje i nie głosuje na Prawo i Sprawiedliwość, a na dodatek krytykuje reżim Zbigniewa Ziobry i Jarosława Kaczyńskiego.

Kaczyński i Ziobro postanowili więc ich spacyfikować przy pomocy podporządkowanej sobie prokuratury i policji. W tym celu Zbigniew Ziobro zrobił z najważniejszych prokuratur swoje podręczne narzędzia do niszczenia wrogów własnego reżimu. Jedną z takich prokuratur jest Prokuratura Rejonowa Warszawa Śródmieście. Ziobro obsadził ją swoimi prokuratorami „na telefon”. Ci z kolei przy represjonowaniu obywateli korzystają z podległej im Komendy Rejonowej Policji Warszawa I znajdującej się przy ulicy Wilczej. Obie jednostki aparatu represji są tuż obok siedziby Solidarnej Polski, a więc obok tzw. Ministerstwa Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro. Obie wypełniają polityczne rozkazy Ziobry i jego zastępców bardzo sprawnie i gorliwie. Dzięki takim komórkom reżimu, liczba tymczasowo aresztowanych wzrosła dwukrotnie podczas rządów Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobro. Obecnie 9500 Polaków siedzi miesiącami i latami w aresztach bez wyroku, a nawet czasami bez aktu oskarżenia.

Budynek, w którym mieści się Prokuratura Rejonowa Warszawa Śródmieście
Prokuratura Rejonowa Warszawa Śródmieście

Działania Prokuratury Rejonowej Warszawa Śródmieście jako jednostki aparatu represji

Prokuratura Rejonowa Warszawa Śródmieście obejmuje swoją właściwością centrum Warszawy a więc obszar, w którym realizowane są spore przekręty Prawa i Sprawiedliwości oraz Solidarnej Polski. Dzięki obsadzeniu tej instytucji prokuratorami Ziobry, ludzie reżimu mają pewność, że żadnemu złodziejowi z PiS i partyjki Ziobry włos z głowy nie spadnie gdy będą rozkradać środki publiczne. Jednocześnie każdy kto ośmieli się upublicznić informacje dotyczące złodziejstw i oszustw PiS-u oraz Solidarnej Polski jest szykanowany przez specjalnych prokuratorów z Prokuratury Rejonowej Warszawa Śródmieście. Przykładem może być tutaj ochrona ludzi z PiS-owskich kancelarii uczestniczących w aferze reprywatyzacyjnej lub aferze upadłościowej (więcej szczegółów na ten temat w dalszej części artykułu).

Śródmieście Warszawy to również obszar, w którym odbywają się prawie wszystkie antypisowskie demonstracje. W tym przypadku Prokuratura Rejonowa Warszawa Śródmieście jest organem, który zleca policji z Komendy Rejonowej Policji Warszawa I z ulicy Wilczej działania w zakresie szykanowania oraz nękania demonstrantów. Jest również odpowiedzialna za stawianie demonstrantom naciąganych zarzutów oraz nadzorowanie w tym zakresie działań policji politycznej PiS z komendy przy Wilczej 21. Ujmując ogólnie Prokuratura Rejonowa Warszawa Śródmieście sprawuje nadzór nad pacyfikowaniem sprzeciwu wobec reżimu Kaczyńskiego i Ziobry.

Prokuratura Rejonowa Warszawa Śródmieście wraz z Komendą Policji z Wilczej 21 zarządza również informatycznym rejestrem osób o antyreżimowych poglądach. Rejestr ten obejmuje przykładowo: nagrania video z demonstracji, nagrania video osób zatrzymanych zrobione na Wilczej, zdjęcia dokumentujące antyreżimową działalność, zdjęcia z przesłuchań, próbki DNA, odciski palców zatrzymanych przeciwników reżimu itp. Oczywiście taki rejestr jest prowadzony bezprawnie.

Prokuratura Rejonowa Warszawa Śródmieście prowadzi i nadzoruje również działania represyjne wobec niezależnych dziennikarzy. Każdy niezależny dziennikarz, który ośmieli się skrytykować konkretnego członka PiS-owskiej mafii np. poprzez nagłośnienie jego złodziejstw i ciemnych interesów jest natychmiast inwigilowany, wzywany na policję lub do prokuratury, zatrzymywany a w końcu wytaczane mu są liczne procesy karne.

Szykany wobec mnie za artykuły o aferze upadłościowej i syndyku Marcinie Krzemińskim

Ze względu na artykuły zamieszczane na tym portalu jestem również objęty działaniami represyjnymi ze strony Prokuratury Rejonowej Warszawa Śródmieście. Chodzi przykładowo o opisywanie działań syndyka Marcina Krzemińskiego powiązanego według mnie blisko z PiS. Prokuraturze Rejonowej Warszawa Śródmieście nie podoba się to, że opisuję aferę upadłościową PiS-u i ludzi Ziobry, kwitnącą w stolicy od lat. W całej tej aferze mnóstwo ludzi w podejrzanych okolicznościach straciło swoje majątki.

Po moich publikacjach na powyższy temat wzięła się za mnie Prokuratura Rejonowa Warszawa Śródmieście. Prokuratorem od rozpracowania mnie została prokurator Iwona Gromadzka. Pretekstem do postawienia mi zarzutów były oskarżenia syndyka Marcina Krzemińskiego. To osoba, której wielce wątpliwą działalność opisuję w kliku artykułach na tym portalu.

Represje prokurator Iwony Gromadzkiej za ujawnianie szczegółów afery upadłościowej

Początkowo syndyk Marcin Krzemiński groził mi jedynie telefonicznie żądając usunięcia artykułów opisujących jego działalność. Gdy to nie zadziałało, wykorzystano PiS-owską Prokuraturę Rejonową Warszawa Śródmieście do niszczenia mnie. Prokurator Iwona Gromadzka wynalazła na mnie paragrafy karne całkowicie zgodnie z zasadą „dajcie mi człowieka a paragraf się znajdzie”. Prowadzenie bezpośrednich działań przeciwko mnie zlecono specjalnej grupie z Komendy Policji przy Wilczej. To grupa aspiranta Marcina Rekusa powołana według mnie przez PiS wyłącznie do niszczenia i szykanowania niezależnych dziennikarzy lub innych przeciwników systemu. Szefem tej grupy policji politycznej jest właśnie asp. Marcin Rekus, a jego zastępcami są: asp. Łukasz Wawer oraz st. sierż. Jakub Szerszeński.

Najpierw byłem nękany wezwaniami na Komendę przy Wilczej, w której przesłuchiwali mnie ludzie Rekusa. Wypytywali ogólnie o portal oraz o poszczególne teksty. Wydzwaniali na mój prywatny numer telefonu i nękali mnie SMS-ami. Wszystko to odbywało się pod nadzorem prokurator Iwony Gromadzkiej z Prokuratury Rejonowej Warszawa Śródmieście.

Prokurator Iwona Gromadzka to jedna ze starszych prokuratorek Prokuratury Rejonowej Warszawa Śródmieście (rok ur. 1959). Dostała mnie do rozpracowania i działała bardzo gorliwie by mnie spacyfikować i zmusić do usunięcia wskazanych tekstów z portalu. Działała również dosyć sprytnie. Podpisywała się pod dokumentami w mojej sprawie ale gdy ostatecznie padło polityczne zlecenie aresztowania mnie, to ten dokument dała już formalnie do podpisania swojej podopiecznej aplikant – Katarzynie Niemiec-Rudnickiej.

Prokurator Iwona Gromadzka wmanewrowała w podpis na zatrzymaniu swoją aplikant asesor Katarzynę Niemiec-Rudnicką

Pomimo szykan, wezwań i nękań ze strony policjantów asp. Marcina Rekusa dalej nie usuwałem artykułów dotyczących syndyka Marcina Krzemińskiego, kancelarii WMKN oraz afery upadłościowej. Wtedy postanowiono mnie spektakularnie aresztować na 48 godzin a potem postawić w prokuraturze zarzuty. Postanowienie o aresztowaniu i przymusowym doprowadzeniu do Prokuratury Rejonowej Warszawa Śródmieście było ewidentnie bezprawne. Były to ordynarne szykany ze strony prokurator reżimu Iwony Gromadzkiej. Doskonale zdawała sobie sprawę z bezprawności swoich działań, dlatego sprytnie nie podpisała się pod nakazem mojego aresztowania. Wmanewrowała w to swoją prokuratorską aplikant – asesor Katarzynę Niemiec-Rudnicką. Asesor prokuratury to jakby uczeń, który w prokuraturze odbywa staż asesorski. Uczy się zawodu od strony praktycznej pod okiem starszego prokuratora. Asesor jest zależny od swojego prokuratora nauczyciela i zwykle boi się odmawiać wykonania poleceń, nawet jeżeli są niezgodne z prawem.

Asesor prokuratury, jako niepełny jeszcze prokurator, nie powinien wydawać postanowień większej wagi. Można to porównać do asesora komorniczego, który nie powinien prowadzić poważnych egzekucji, a jedynie egzekucje niewielkich kwot np. 100-200 zł z tytułu chociażby niezapłaconych rachunków za telefon itp. Podobnie jest z asesorem prokuratorskim. Powinien się uczyć rozpatrując drobne zawiadomienia. Nie wolno mu podpisywać postanowień o zatrzymaniu na 48 godzin, gdyż pozbawienie kogoś wolności stanowi najpoważniejszą ingerencje w prawa człowieka. To powinien podpisywać prawdziwy prokurator. Prokurator Iwona Gromadzka doskonale o tym wiedziała i pomimo to w podpisanie najbardziej bulwersującego i poważnego dokumentu w sprawie wmanewrowała swoją aplikant asesor Katarzynę Niemiec-Rudnicką. Asesor Katarzyna Niemiec-Rudnicka również doskonale wiedziała, że nie powinna podpisywać za Gromadzką nakazu mojego zatrzymania, ale jednak go podpisała. Chciała zapewne pokazać się jako dobry kandydat na dyspozycyjnego prokuratora.

Prokurator Katarzyna Niemiec-Rudnicka okazała się przydatną dla reżimu

Katarzyna Niemiec-Rudnicka to młoda prokurator po studiach i aplikacji. Urodziła się w 1990 roku w Jaśle na Podkarpaciu. Ukończyła Krajową Szkołę Sądownictwa i Prokuratury, która to w ostatnich latach została całkowicie podporządkowana ludziom Zbigniewa Ziobro. Osobiście wskazuje on osoby sprawujące władzę w tej uczelni.

Katarzyna Niemiec-Rudnicka ukończyła kuźnię kadr Ziobry i natychmiast trafiła na stanowisko asesora do ściśle nadzorowanej przez niego Prokuratury Rejonowej Warszawa Śródmieście. Jest bezsprzecznie prokuratorem zawdzięczającym swój awans Zbigniewowi Ziobro. Po otrzymaniu z rąk Ziobry nominacji została asesorem. Jak wynika z mojej historii okazała się gotowa do chronienia ludzi Zbigniewa Ziobro, nawet niezgodnie z prawem. Podpisując się za prok. Iwonę Gromadzką pod zarządzeniem o moim zatrzymaniu przeszła chrzest bojowy ludzi Ziobry i pokazała swoją usłużność wobec reżimu.

Prokurator Katarzyna Niemiec-Rudnicka oskarża dziennikarza o ujawnienie numeru PESEL Adama Glapińskiego.

O tym jak bardzo prokurator Katarzyna Niemiec-Rudnicka może być przydatna dla reżimu Ziobry oraz Kaczyńskiego świadczyć może chociażby sprawa dziennikarza Leszka Kraskowskiego. Kraskowski to obecnie były już dziennikarz Rzeczypospolitej, Super Expresu oraz Wprost. Rok temu opublikował na Facebooku wpis, w którym ujawnił opinii publicznej, że Prezes Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński w 2006 roku, a więc w czasach pierwszych rządów PiS-u, podpisał z państwowym Przedsiębiorstwem Wydawniczym Rzeczpospolita umowę na konsultacje, dzięki której do jego kieszeni trafiało przez lata co miesiąc 12 tys. zł. Ponieważ Glapiński w ramach tych tzw. konsultacji miał nic kompletnie nie robić i nawet nie pojawiać się w wydawnictwie, więc jak to ujął Kraskowski, otrzymywał wynagrodzenie za nic nie robienie. Trwało to do sprywatyzowania Rzeczypospolitej w 2011 roku. Jak więc łatwo policzyć, Adam Glapiński wyciągnął w ten sposób aż 720 tys. zł. z kasy publicznej. Leszek Kraskowski do swojego wpisu dołączył skan zawartej umowy oraz rozliczenie końcowe Adama Glapińskiego z wykonanych prac składające się z kilku punktów zawartych na stronie formatu A4. Żadnych dokumentów, sprawozdań, notatek potwierdzających tzw. konsultacje Adama Glapińskiego nie było.

Adam Glapiński to wysoki rangą przedstawiciel reżimu PiS. Jest jednym z najbardziej zaufanych ludzi Jarosława Kaczyńskiego i być może głównym twórcą potęgi finansowej Prawa i Sprawiedliwości. Po wpisie Kraskowskiego na Facebooku Narodowy Bank Polski jako instytucja złożył na Kraskowskiego zawiadomienie do Prokuratury Rejonowej Warszawa Śródmieście. W zawiadomieniu nie zaprzeczano faktom, iż Adam Glapiński wyciągał pieniądze publiczne za nic nie robienie. Przedmiotem zawiadomienia było ujawnienie przez Kraskowskiego w skanie umowy: danych PESEL, nieaktualnego już numeru dowodu osobistego oraz nieaktualnego od lat adresu Adama Glapińskiego. Jedyne co było w tych danych aktualne to numer PESEL. Należy dodać, że PESEL Glapińskiego jest dostępny w Internecie na stronach prowadzonych przez administrację publiczną.

W Prokuraturze Rejonowej Warszawa Śródmieście sprawa trafiła właśnie do świeżo upieczonej prokurator z nadania Zbigniewa Ziobry – Katarzyny Niemiec-Rudnickiej. Zapewne młoda prokurator dostrzegła w sprawie szansę na pokazanie się Zbigniewowi Ziobro oraz ludziom PiS-u jako prokurator gotowy zrobić dla władzy politycznej co tylko ta zechce.

Prokurator Katarzyna Niemiec-Rudnicka zabrała się za Leszka Kraskowskiego z pełną gorliwością. Pod zawiadomieniem do prokuratury nie było podpisu rzekomo poszkodowanego Adama Glapińskiego ale pomimo to prokurator Niemiec-Rudnicka uznała, że sprawę można podciągnąć pod ujawnienie danych osobowych, ścigane z oskarżenia publicznego. Na tej podstawie prokurator Katarzyna Niemiec-Rudnicka rozpoczęła swoje działania wobec niezależnego dziennikarza. Leszek Kraskowski przyznał się do opublikowania informacji o Glapińskim ale pomimo to:

  • został poddany upokarzającym badaniom psychiatrycznym;
  • był wielokrotnie przesłuchiwany w policyjnym komisariacie;
  • pobrano od operatora telefonicznego jego bilingi;
  • policja wypytywała sąsiadów w miejscu zamieszkania dziennikarza.

Po zakończeniu tych wszystkich bulwersujących działań, prokurator Katarzyna Niemiec-Rudnicka postawiła Leszkowi Kraskowskiemu zarzuty i obecnie dziennikarz czeka na proces. Grozi mu dwa lata więzienia.

Anna Dawiskiba – kolejna młoda prokurator przeniesiona z prowincji przez Zbigniewa Ziobro

W mojej sprawie prokurator Katarzyna Niemiec-Rudnicka gorliwie podpisała się pod bezprawnym nakazem mojego aresztowania w sytuacji gdy nie chciała tego zrobić osobiście prokurator prowadząca sprawę Iwona Gromadzka. Gromadzka prawdopodobnie odeszła na emeryturę bo z czasem moja sprawa trafiła do kolejnej młodej prokurator aparatu represji z nadania Zbigniewa Ziobry – Anny Dawiskiba. Do niedawna prokurator Anna Dawiskiba nazywała się Anna Kornacka ale po rozwodzie wróciła do panieńskiego nazwiska. Rozwód wzięła zaledwie w wieku 34 lat. Zapewne mąż nie był z nią w stanie w domu wytrzymać.

Prokurator Anna Dawiskiba wyciągnięta została przez ludzi Zbigniewa Ziobro z prokuratury na zapadłej prowincji, a konkretnie z prokuratury w Łobzie na Pomorzu Zachodnim. Zbigniew Ziobro celowo wyciągał młode słabe prokuratorki z głębokiej prowincji i przenosił je do ważnych dla siebie prokuratur np. Prokuratury Rejonowej Warszawa-Śródmieście. Wiedział że miernoty z kompletnej prowincji będą go po nogach całować za awans do wielkiej Warszawy. Zrobią co tylko im każe. Tak też jest w przypadku Anny Dawiskiba. Gdyby Polska była normalnym krajem to Anna Dawiskiba ścigałaby dalej alimenciarzy albo meneli w Łobzie, a tak to trafiła do głównej prokuratury rejonowej reżimu, w której dzięki usłużnej postawie wobec Zbigniewa Ziobry i innych kolegów z jego grupy ma szansę awansować i zamykać dziennikarzy oraz opozycjonistów. Anna Dawiskiba postanowiła gorliwie swoją „pracą” podziękować politykowi Zbigniewowi Ziobro za awans społeczny, który w normalnych warunkach jej się nie należał.

Aparat reżimu nasila represje przed wyborami do parlamentu

Prawo i Sprawiedliwość zawsze na około rok przed każdymi wyborami rozpoczyna liczne kampanie szykanowania i wsadzania do aresztów niezależnych dziennikarzy, blogerów i anty-reżimowych aktywistów. Chodzi o to by stłumić jak najbardziej krytykę ich działań oraz o to by utrudnić obywatelom dostęp do informacji o PiS-owskich aferach.

Bardzo wielu dziennikarzy i blogerów potwierdza fakt, że przed każdymi wyborami Prawo i Sprawiedliwość oraz ludzie Ziobry szukają intensywnie rozmaitych haków na niezależnych dziennikarzy. Szukają pretekstu by móc wsadzić ich do aresztu lub uwikłać w sprawy karne. Technika wikłania dziennikarzy w liczne i równoczesne sprawy karne jest stosowana w wielu reżimach. Takie reżimowe działania określane są w skrócie jako SLAPP (ang. strategic lawsuits against public participation – strategiczne pozwy przeciwko udziałowi społeczeństwa). Przy stosowaniu techniki SLAPP wykorzystuje się usłużnych prokuratorów i usłużną wobec władzy policję. Uważam, ze jednym z przejawów stosowania techniki SLAPP wobec mojej osoby jest właśnie działanie Prokurator Prokuratury Rejonowej Warszawa Śródmieście – Anny Dawiskiba.

Prokurator Anna Dawiskiba i inwigilacja mojej osoby

Po przejęciu mojej sprawy przez prok. Annę Dawiskiba, zaczęto grzebać i wyszukiwać haków w aktach moich cywilnych spraw sądowych (o kontakty z dziećmi, o majątek etc). Do moich toczących się od lat spraw związanych z utrudnianiem mi przez była żonę kontaktów z dziećmi wszedł nagle jako dodatkowy podmiot Rzecznik Praw Dziecka Mikołaj Pawlak. Wcześniej brakiem ojca w życiu moich dzieci nie interesował się kompletnie, a tu nagle jego prawa ręka i współpracownica Ewelina Rzeplińska-Rogalska zaczęła grzebać w moich sprawach rodzinnych. Mało tego. Do moich spraw cywilnych włączyła się również jako obserwator prokuratura. Wypożyczali akta, kazali wysyłać sobie ksera dokumentów. Szukali haków i wywierali nacisk na sędziów.

Nawet mój telefon zaczął się nagle dziwnie zachowywać. Dostawałem dziwne SMS-y z dziwnymi zdjęciami od kompletnie nieznanych mi osób i z nieznanych mi numerów. Gdy na nie oddzwaniałem z zapytaniem o co chodzi to osoby po drugiej stronie nie chciały ze mną rozmawiać i krótko mówiąc „udawały głupiego”. Te SMS-y ze zdjęciami mam do dzisiaj. Myślę że to były udane bądź nieudane próby zainstalowania mi systemu Pegasus. Pegasus to trojan, który pozwala ludziom reżimu na pełne kontrolowanie wszystkiego w telefonie. Mogą nie tylko przeglądać zdalnie wszystko w telefonie ale mogą również chociażby włączać niezauważalnie kamerę czy mikrofon. W owym czasie jedna z osób z mojej rodziny dostawała jakby z mojego numeru telefonu również dziwne SMS-y. Niektóre były wysyłane w czasie, w którym nie mogłem ich na pewno wysyłać bo byłem przykładowo na spotkaniu. Tak jakby ktoś chciał mi pokazać, że ma nade mną władzę.

Obecnie z udostępnionych mi w sądzie akt sprawy dowiedziałem się, że byłem inwigilowany przez mini kamerę zainstalowaną na drzwiach mojego sąsiada. Z akt wynika, że asp. Łukasz Wawer oraz st. sierż. Jakub Szerszeński kontaktowali się z tym sąsiadem i zrobili z niego swojego konfidenta. Informował ich kiedy przebywam w domu, kto do mnie przychodzi itp. Mieli również donosiciela w ochronie budynku (z firmy Lion Security).

Policja przysłana przez prokurator Annę Dawiskiba działała niczym Gestapo

Zbliżały się wybory parlamentarne. Trzeba było mnie szybko i zdecydowanie uciszyć, więc prokurator Anna Dawiskiba uznała, że czas już wyciągnąć z szuflady i zrealizować postanowienie o moim aresztowaniu i postawieniu zarzutów podpisane przez Katarzynę Niemiec-Rudnicką. Wykonanie zadania zleciła grupie Marcina Rekusa. Aspirant Łukasz Wawer oraz st. sierż. Jakub Szerszeński w asyście dwóch policjantów z Komisariatu Białołęka pojawili się któregoś wieczoru pod moimi drzwiami by mnie siłowo wyciągnąć z mieszkania. Wiedzieli, że jestem w domu bo mieli podgląd na kamerze z drzwi sąsiada. Prawdopodobnie dostali od prokurator Anny Dawiskiba polecenie by jechać ze mną jak z kupą gnoju bo rozpoczęło się kopanie w drzwi z całej siły aż mi tynk wokół framugi popękał. Kopał policjant Łukasz Wawer, a jak się zmęczył to kopał policjant Jakub Szerszeński. Wyglądało to tak jakby wbijało się do mnie Gestapo lub SS. Tak właśnie działali w mojej sprawie ludzie nasłani przez prokurator Annę Dawiskiba.

Moje drzwi nie puściły więc wezwali sobie do pomocy polską straż pożarną. Okazało się, że polska straż pożarna również się przy PiS-ie zeszmaciła bo na zlecenie reżimu chcieli mi wywalić drzwi. Nie miałem więc już wyjścia i otworzyłem. Potem skuli mnie kajdankami i wywieźli na sygnale do Komendy na Wilczej, a następnie do celi w Komendzie Stołecznej Policji. Osadzili mnie tam z człowiekiem chorym na Covid-19 i to w dodatku mającym padaczkę alkoholowa. Dzięki prokurator Annie Dawiskiba zaraziłem się w ten sposób Covid-19 i musiałem to potem odchorować.

Prokurator Anna Dawiskiba trzymała mnie w areszcie maksymalny dopuszczalny czas, to jest 48 godzin. Potem kazała sobie mnie przywieźć do Prokuratury Rejonowej Warszawa Śródmieście, gdzie postawiła mi absurdalne zarzuty na podstawie fałszywych pomówień syndyka Marcina Krzemińskiego. Pobrali również ode mnie DNA i odciski palców. Cały czas byłem skuty kajdankami. Wszyscy policjanci powtarzali mi, że wszystko co robili, robili tak jak kazała im prokurator Anna Dawiskiba.

Chodziło o teksty dotyczące afery upadłościowej i krytykujące ludzi powiązanych z władzą polityczną

Podczas prowadzenia ze mną tzw. czynności dawano mi cały czas do zrozumienia, że chodzi o ujawnianie sposobów działania syndyka Marcina Krzemińskiego i opisywanie afery upadłościowej. Potwierdzają to również moje akta w sprawie. Zostałem formalnie oskarżony o jakieś zmyślone groźby i nękania, a tymczasem moje akta w 90% były wydrukami tekstów z tego portalu z różnych okresów czasu. Ewidentnie cała sprawa prowadzona przez prokurator Annę Dawiskiba miała zmusić mnie do usuwania tekstów krytykujących korupcję wśród ludzi władzy.

Prokurator Anna Dawiskiba oprócz postawienia mi zarzutów, objęła mnie dozorem policyjnym. Miałem stawiać się raz w tygodniu na komisariacie policji. W ten sposób zapewne miałem być na bieżąco kontrolowany w kwestii tego co nowego napisałem. Miałem czuć oddech reżimu na plecach. Dozór policyjny jednak nie trwał długo. Po tym jak mój akt oskarżenia trafił do sądu, pierwszą decyzją sędzi referent Magdaleny Dziekańskiej było uchylenie dozoru. Sędzia Magdalena Dziekańska to żona prokuratora PiS-owskiej dobrej zmiany Michała Dziekańskiego. Dziekański był nawet rzecznikiem Prokuratury Okręgowej w Warszawie za czasów Zbigniewa Ziobry. Znany jest chociażby z umorzenia śledztwa w sprawie wyprowadzenia przez senatora PiS Grzegorza Biereckiego 65 mln zł z Fundacji na rzecz Polskich Związków Kredytowych. Jego żona sędzia Magdalena Dziekańska również kojarzona jest z postanowieniami idącymi na rękę reżimowi Zbigniewa Ziobry. Uchylając mi dozór, liczyła na to, że pójdę z reżimem na współpracę i usunę wskazane artykuły ale ja tego nie zrobiłem, a dozoru przywrócić już nie było można. Prokurator Anna Dawiskiba straciła możliwość kontrolowania mnie przed wyborami.

Szukanie haków w mojej krwi, moczu i głowie.

Reżim oczekiwał, że usunę teksty dotyczące syndyka Marcina Krzemińskiego i afery upadłościowej. Żadnych tekstów jednak nie usunąłem, wiec szykanowali mnie dalej. Któregoś dnia, pojawiła się u mnie ponownie policja od asp. Marcina Rekusa. Siłowo zabrali mnie na badania do Szpitala Bródnowskiego, gdzie kazali pobrać mi krew i mocz. Szukali śladów narkotyków albo czegoś podobnego. Niczego jednak w moim moczu, ani we krwi nie znaleźli. Przebadali mnie więc jeszcze psychiatrycznie ale tu też się nie udało bo niezależny psychiatra szpitalny wystawił mi opinię wręcz idealną. Jak wspomniałem cała akcja została przeprowadzona przez ludzi przysłanych przez asp. Marcina Rekusa. Mam podejrzenia, że znowu za wszystkim mogła stać Prokurator Anna Dawiskiba.

Reżimowi prokuratorzy powinni zostać rozliczeni

Szykany mojej osoby są przykładem jak prokuratorzy Zbigniewa Ziobro traktują wolność słowa i dziennikarzy. W Światowym Indeksie Wolności Prasy (World Press Freedom Index) Polska znajduje się obecnie na fatalnym 57 miejscu. Znajdujemy się pod względem wolności słowa na poziomie porównywalnym do reżimów afrykańskich. W Unii Europejskiej jesteśmy oceniani jako jeden z pięciu najgorszych krajów w tej kwestii. Do prokuratur, w których rozpatrywane są sprawy dotyczące pisowskich afer trafili młodzi prokuratorzy po aplikacji wyciągnięci z głębokiej prowincji. Tego typu prokuratorzy zatrudnienie w warszawskiej prokuraturze postrzegają jako wielki awans społeczny. Pragną się za to odwdzięczyć ludziom reżimu Ziobry oraz Kaczyńskiego. Gorliwie spełniają oczekiwania reżimowych notabli. Są gotowi działać na zlecenie polityczne lub po prostu wychodzić na przeciw oczekiwaniom władzy bez konkretnego zlecenia. Czują, że brak gorliwości w działaniach może oznaczać konieczność powrotu na prowincję. Wykorzystując podległą sobie policję szykanują dziennikarzy ujawniających afery władzy oraz chronią ludzi działających w PiS-owskiej mafii.

Uważam, że po odejściu PiS-u i Ziobry od władzy nowy Prokurator Generalny powinien zrobić przegląd spraw i działań poszczególnych prokuratorów z nadania Ziobry. Prokurator Anna Dawiskiba szykanowała mnie jako publicystę za to, że ujawniam afery władzy. Podobnie działały prokurator Katarzyna Niemiec-Rudnicka oraz prokurator Iwona Gromadzka. Panie te powinny zostać odpowiednio rozliczone za swoją działalność.

Przeczytaj również:
Przeczytaj również:
Don`t copy text!